wtorek, 29 listopada 2011

Sernik z rosą

Do tego sernika zbierałam się jakiś czas i ciągle było nie "po drodze". Tak na marginesie to mam strasznie dłuuugą listę takich przepisów i nie wiedzieć czemu lista ta ciągle rośnie :) Zwyczajnie przestałam nadążać z realizacją :)
Przepis na ten sernik znalazłam u Myniolinki. Sam serniczek jest przepyszny,  bardzo delikatny, rozpływający się w ustach. Jedyne co nie do końca mi wyszło to właśnie rosa. Za bardzo spiekłam bezę (chyba w tym moim szalonym piekarniku powinnam piec krócej), skutkiem czego na wierzchu kropelki pojawiły się bardzo nielicznie, za to mnóstwo tych ślicznych złotych perełek zostało pod skorupką bezy.
No ale tak jak pisałam sernik rewelacyjny i absolutnie wart każdej próby :) Zresztą brak ładnych kropelek to nie jest żadna tragedia, bo kropelki to przecież tylko dodatek.
Z pewnością sernik ten zagości u nas jeszcze nie jeden raz, a na Święta to już na 100%.  I wcale się nie dziwię Myniolince że kiedyś piekła go co tydzień :) bo i ja z chęcią w weekend bym znów go zrobiła :)





Ciasto kruche:
  • 3 szklanki mąki
  • 3 żółtka
  • 1/2 szklanki cukru
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • 250 g masła
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia

Masa serowa:
  • 600 g twarogu 2-krotnie zmielonego (dałam twaróg półtłusty, chyba w nieco większej ilości tak ok. 750 g)
  • 3 jajka
  • 1/2 szklanki cukru
  • 2 łyżki cukru waniliowego
  • 1 opakowanie budyniu śmietankowego
  • 1/2 szklanki oleju
  • sok z połowy cytryny
  • 2 szklanki mleka


Beza:
  •  3 białka
  • 1/2 szklanki cukru

Piekarnik nagrzewamy do 180 st. C.

Z podanych wyżej składników zagniatamy kruche ciasto. Wylepiamy nim spód i boki formy  (25x30 cm) wyłożonej wcześniej papierem do pieczenia. Wstawiamy do piekarnika i podpiekamy. Piekłam na lekko złoty kolor, tak ok. 15 min.

W tym czasie przygotowujemy masę serową. Jajka ubijamy z cukrem, następnie dodajemy zmielony twaróg, olej, suchy budyń, sok z cytryny i na końcu lekko podgrzane mleko. Wszystko razem dokładnie miksujemy na gładką masę. Masa jest bardzo rzadka.

Masę tą wlewamy na podpieczony spód i ponownie pieczemy w temperaturze 180 st. C przez ok. 20-30 min, do chwili aż masa się zetnie. Obniżamy temperaturę do 150-140 st. C.
Wówczas ubijamy na sztywno  pianę z białek, dodajemy stopniowo cukier  dalej ubijając.
Następnie wyjmujemy ciasto z piekarnika, wykładamy na wierzch pianę, wyrównujemy. Wkładamy ciasto z powrotem do piekarnika i pieczemy do momentu aż beza z wierzchu wyschnie. Generalnie pilnujemy by piana się nie spiekła.  Myślę że tak ok. 15 min. powinno wystarczyć, ja piekłam ok 20-25 min. i to okazało się troszkę za długo.

Smacznego ;)

A tu moja rosa :)

Jedna z nielicznych kropelek rosy, które nieśmiało pojawiły się na powierzchni :)

A pozostałe, te śliczne malutkie ale bardziej leniwe ;) ukryły się pod skorupką bezową :)


niedziela, 27 listopada 2011

Piegowate muffinki z rodzynkami i białą czekoladą i pewien być może przydatny dodatek na blogu :)

Kilka dni temu zainstalowałam na blogu widget umożliwiający wydrukowanie przepisu. Wystarczy że klikniecie na zieloną ikonkę drukarki pod interesującym Was przepisem, a w okienku otworzy się wersja do druku. W wersji tej jest możliwość pominięcia  drukowania dowolnej części tekstu (przez najechanie myszką i kliknięcie podświetlonej na żółto części tekstu), czy też zdjęć.

No dobra :) to teraz przejdźmy do muffinek :)
Jakiś czas temu piekłam ciasteczka cytrynowe, które zniknęły nim zdążyły ostygnąć, podobno w niewyjaśnionych okolicznościach. Nie zdążyłam zrobić im zdjęć. No trudno, będę miała okazję więc niedługo je powtórzyć :) Już się cieszę, bo ciasteczka podobno bardzo smaczne były, jak przyznały później "niewyjaśnione okoliczności " :)) 
 Zostały z nich białka. Za mało by upiec mojego ulubionego pieguska, na którego jakiś czas już mieliśmy ochotę, ale wystarczająco by upiec kilka piegowatych babeczek :) W każdą przed pieczeniem dodatkowo wetknęłam jeszcze po kostce białej czekolady.
Babeczki wyszły pyszne, najlepsze jak tylko ostygną.
Polecam :)




Składniki: (na ok. 6 szt.)
  • 2 białka
  • ok. 1/2 szklanki mąki pszennej (takie niecałe pół)
  • ok. 1/2 szklanki cukru
  • ok. 1/2 szklanki maku
  • ok. 40 g przestudzonego stopionego masła
  • 1/3 łyżeczki proszku do pieczenia
  • kropelka aromatu migdałowego
  • 2 garście rodzynek
  • 6 kostek białej czekolady
Białka ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy cukier i dalej ubijamy. Następnie dodajemy mąkę, proszek do pieczenia, mak, rodzynki, aromat, oraz stopione ale przestudzone masło. Wszystko razem dokładnie mieszamy.


Piekarnik nagrzewamy do 180 st. C.

Gniazdka w formie do pieczenia muffinek wykładamy papilotkami. Do każdego gniazdka wkładamy po 1 łyżce masy makowej, na niej układamy po jednej kostce białej czekolady. Następnie czekoladę przykrywamy drugą łyżką masy.

Muffinki wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy przez ok. 20 min., do suchego patyczka.

Smacznego ;)




wtorek, 22 listopada 2011

Chleb pszenno-żytni na zakwasie

Ten chleb to jeden z tych pierwszych, od których zaczęła się moja przygoda z pieczeniem chleba, a do których do tej pory często wracam. Tak się zastanawiam, że gdyby mi przyszło wybrać ten mój ulubiony spośród tych które piekłam dotychczas, miałabym duży problem. Każdy jest inny, każdy jest pyszny i każdy jest jedyny w swoim rodzaju.
Polecam.
Przepis pochodzi od Pauliny której bardzo dziękuję :)
Podaję od razu proporcje na keksówkę 30x11 cm, w której chleb ten piekę.





Zaczyn:
  • 80 g zakwasu żytniego
  • 120 g mąki żytniej razowej typ 2000
  • 120 g wody

Ciasto właściwe:
  • zaczyn j.w.
  • 267 g mąki pszennej chlebowej (u mnie typ 750)
  • 135 g mąki pszennej razowej typ 2000
  • 370 g wody
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • szczypta drożdży instant ( opcjonalnie, ja pominęłam)

Zaczyn z wyżej podanych składników przygotowujemy około 8 godzin przed planowanym pieczeniem. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy.
Po tym czasie do zaczynu dodajemy pozostałe składniki ciasta, dokładnie mieszamy.
Przekładamy ciasto do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia, przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrastania.
Czas wyrastania w zależności od temperatury i "humoru" zakwasu może być różny. U mnie zwykle wychodzi tak ok. 4-5 godzin, chociaż zdarza się dłużej.
Dobrze wyrośnięty chleb wkładamy do piekarnika nagrzanego do 230 st. C i pieczemy w tej temperaturze ok. 10 minut. Po tym czasie zmniejszamy temperaturę do 210 st. C i pieczemy jeszcze ok. 55 minut. Dobrze jest sprawdzić patyczkiem czy już gotowy. Patyczek nie będzie dokładnie suchy, ale jeśli będzie bardzo oklejony, to warto potrzymać jeszcze kilka minut w piekarniku
Gdyby chleb w trakcie pieczenia za bardzo się rumienił (u mnie się tak dzieje, bo piekarnik dość mocno spieka) można go przykryć folią aluminiową i piec dalej pod przykryciem.
Chlebek studzimy na kratce. Kroimy dopiero gdy dobrze wystygnie.
Smacznego ;)


czwartek, 17 listopada 2011

Kokosanki

Świetny pomysł na wykorzystanie zalegających białek. Co prawda w przepisie są tylko 2 białka, ale nic nie stoi przecież na przeszkodzie by zrobić z porcji podwójnej lub nawet potrójnej, bo ciasteczka te wychodzą tak pyszne, że ciężko poprzestać na jednym :)

Przepis od Dorotuś.

Polecam :)




Składniki:

  • 2 białka
  • 250 g wiórków kokosowych
  • 100 g masła lub margaryny
  • 3/4 szklanki cukru
  • 4 łyżki mleka


Masło rozpuszczamy z cukrem i mlekiem. Następnie dodajemy wiórki, mieszamy, chwilkę razem gotujemy. Odstawiamy masę by lekko przestygła.

Piekarnik nagrzewamy do 180 st. C.

Białka ubijamy na sztywną pianę. Delikatnie mieszamy z masą kokosową. Ciasto nakładamy łyżką  w postaci kulek na natłuszczoną blaszkę (ja wyłożyłam papierem do pieczenia).  Następnie, kulki te lekko spłaszczyłam.

Ciasteczka pieczemy w nagrzanym  do 180 st. C piekarniku, przez ok. 15-20 minut, do uzyskania złotego koloru.

Po upieczeniu ciasteczka te są bardzo miękkie, więc zanim je zdejmiemy z blachy trzeba troszkę odczekać.


Smacznego ;)










wtorek, 15 listopada 2011

Drożdżówki z dżemem jagodowym i kremem śmietankowym

Bułeczki te powstały zupełnie poza planem, kiedy to najpierw oszczędnie kładłam krem do tortu, a   po jego wykonaniu okazało się że jednak zostało go całkiem sporo :) Zastanawiałam się co mam jeszcze przygotować na przyjęcie urodzinowe Synka. Nie chciałam przekładać kolejnego biszkopta, no bo przecież tort ma być jedyny w swoim rodzaju.
Przypomniało mi się jak jakiś czas temu Małżon mój kupił rewelacyjne drożdżówki z dżemem jagodowym i wypełnione kremem właśnie o smaku śmietankowym, ale niezupełnie śmietankowym. Ten krem miał w sobie na pewno jeszcze coś poza śmietaną, co kompletnie nie pasowało mi do serka białego. Długo się zastanawiałam cóż to mogło być, bo bułeczki bardzo nam smakowały. No a kiedy usłyszałam "Zrobisz takie? Tylko szybko, szybko szybko :)) No, chyba że nie potrafisz :)) Nieee, napewno nie dasz rady"
No cóż, wiedziałam, że kiedyś będę musiała ten smak odnaleźć :)) Faceci jednak mają dar przekonywania :))
I oto są, domyślacie się co czułam kiedy się okazało że to jest właśnie TO  :)
Idealnie pasowały smakiem do tamtych. A Małżon stwierdził: "No, no, udało Ci się."
Po raz kolejny dziękuję Manorii za przepis na ten boski krem.



Ciasto drożdżowe: (jak przy rogalikach)
    • 1 szklanka mleka
    • 125 g masła
    • 1/2 szklanki cukru
    • 1/2 łyżeczki soli
    • 1 łyżka suchych drożdży (dałam 30 g świeżych)
    • 3 duże jajka
    • 4 1/2 szklanki mąki pszennej
    • roztrzepane jajko do smarowania

    Nadzienie:
    • dżem jagodowy
    • cukier puder do posypania
      • Na krem wystarczy ok. 1/3 a nawet 1/4 proporcji podanych przy torcie, czyli:
    • 1 biała czekolada
    • 300 g śmietany kremówki 30 lub 36%
    • 250 g serka ricotta
    • 1 laska wanilii
    • 1 łyżeczki cukru waniliowego
    • 1 śmietan-fix

    Analogicznie jak przy torcie przygotowanie kremu najlepiej zacząć dzień wcześniej.

    Śmietanę wlewamy do garnka, dodajemy połamaną białą czekoladę. Podgrzewamy, cały czas mieszając do momentu aż czekolada się rozpuści. Nie wolno masy zagotować. Masę odstawiamy do całkowitego wystudzenia. Wystudzoną masę chowamy na noc do lodówki.
    Następnego dnia ricottę mieszamy z cukrem waniliowym i ziarenkami wanilii.

    Z lodówki wyjmujemy masę śmietanową, dodajemy śmietan-fixy i ubijamy. Następnie serek łączymy ze śmietaną.
    Krem odstawiamy do chwili użycia do lodówki.
    Ciasto drożdżowe:
    Mleko podgrzewamy by było letnie. Odlewamy ok. 1/4 szklanki i zalewamy pokruszone drożdże, dodajemy 1 łyżeczkę cukru i 1 łyżeczkę mąki. Odstawiamy na parę minut aż rozczyn zacznie się podnosić.
    Pozostałe mleko zagotować i rozpuścić w nim masło i cukier. Odstawiamy na parę minut by lekko przestygło.
    Następnie do mleka dodajemy mąkę, rozczyn i jajka. Wszystko razem mieszamy, przekładamy na lekko omączony blat i wyrabiamy, aż ciasto będzie gładkie i lśniące.
    Ciasto przekładamy ponownie do miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrastania w ciepłe miejsce. Ciasto powinno podwoić swoją objętość.
    Po tym czasie ciasto dzielimy na malutkie kawałeczki, zależnie od tego jakiej wielkości bułeczki lubicie, pamiętając oczywiście o tym że one jeszcze sporo urosną. Każdą z części lekko rozpłaszczamy, wykładamy na środek po 1 łyżeczce dżemu jagodowego. Zlepiamy brzegi w taki sposób jak byśmy zamykali woreczek. I chwilkę turlamy w rękach. W ten sposób bułeczki będą miały ładny kulisty kształt.
    Uformowane bułeczki układamy w odstępach na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na ok. 30-40 min. do napuszenia.

    W międzyczasie rozgrzewamy piekarnik do temp. 180 st. C i napuszone bułeczki pieczemy w nagrzanym piekarniku do uzyskania  ładnego rumianego koloru, czyli ok. 15-20 min.
    Po upieczeniu studzimy na kratce, a po całkowitym ostygnięciu szprycujemy je kremem przy użyciu szprycki z odpowiednią końcówką do szprycowania.
    Smacznego ;)


    niedziela, 13 listopada 2011

    Tort z kremem na bazie śmietany, białej czekolady i serka ricotta z galaretką jagodową

    Torcik ten przygotowałam z okazji szóstych urodzin mojego Synka. 
    Smakował wszystkim - i dorosłym i dzieciom. Nie był za słodki mimo dużej ilości białej czekolady w kremie. A galaretka owocowa z prawdziwego soku owocowego i owoców to naprawdę rewelacyjny dodatek :)
    Pomijam już kwestię dekoracji bo w tym przypadku poszłam totalnie na łatwiznę :) Niestety złe wspomnienia z roku ubiegłego, kiedy to porwałam się na masę cukrową wzięły górę, ale chciałam by tort cieszył oczy maluchów. Dlatego w tym roku zdecydowałam się na bardzo łatwą, bo gotową dekorację z opłatka i kolorowych posypek.

    Torcik zrobił niesamowite wrażenie, może nie tyle wizualne, co smakowe. A sukces ten zawdzięczam Manorii, która jest autorką tego rewelacyjnego przepisu. W oryginale znajdziecie wersję z galaretką malinową i malinami.

    Polecam :)




    Biszkopt tradycyjnie upiekłam z przepisu na biszkopt "rzucany". Piekłam go w tortownicy o średnicy 27 cm zmieniając proporcje na 8 jajek. Wyrósł mi dość wysoko, dlatego przekroiłam go na trzy blaty. Dałam nieco cieńszą warstwę kremu, w obawie że nie wystarczy mi na przełożenie dodatkowej warstwy. Kremu jeszcze zostało, a o tym do czego jeszcze go wcisnęłam napiszę Wam następnym razem. Zdradzę na razie tyle że to był mój kolejny mały sukces :)





    Biszkopt:
    • 8 jajek
    • 1 1/5 szklanki cukru
    • 1 1/5 szklanki mąki pszennej tortowej
    • 2/5 szklanki mąki ziemniaczanej

    Krem:
    • 3 białe czekolady
    • 1 l śmietany kremówki 30 lub 36%
    • 750 g serka ricotta
    • 1 laska wanilii
    • 2 łyżeczki cukru waniliowego
    • 2 śmietan-fixy

    Galaretka owocowa:

    U Manorii znajdziecie sposób jak przygotować galaretkę ze świeżych owoców. Ja do tego użyłam jagód pasteryzowanych z cukrem, które przygotowane kiedyś czekały sobie na dobrą okazję:) Generalnie chodzi o to by uzyskać ok. 500 ml płynu owocowego, a więc u mnie było tak:
    • ok. 300 ml soku jagodowego + ok 200 ml jagód z tych samych słoiczków
    • 2 łyżki żelatyny
    • 100 ml wrzątku

    Ponadto:
    • dowolne dekoracje ( u mnie opłatek dekoracyjny i kolorowe posypki)
    • odrobina kwaskowego dżemu, którym w postaci cieniutkiej warstwy posmarowałam każdy z blatów (opcjonalnie).

    Uwaga: bardzo ważne jest to by tort zacząć przygotowywać dzień wcześniej. Przygotowujemy śmietanę z czekoladą, która musi się chłodzić w lodówce. Warto też wówczas upiec biszkopt, gdyż następnego dnia będzie się lepiej kroił.


    Śmietanę wlewamy do garnka, dodajemy połamaną białą czekoladę. Podgrzewamy, cały czas mieszając do momentu aż czekolada się rozpuści. Nie wolno masy zagotować. Masę odstawiamy do całkowitego wystudzenia. Wystudzoną masę chowamy na noc do lodówki.

    Następnego dnia:

     Przygotowujemy galaretkę: żelatynę rozpuszczamy w 100 ml wrzącej wody, pozostawiamy do ostygnięcia.
    Do soku jagodowego dodajemy jagody, miksujemy całość blenderem. Bardzo powoli, cieniutkim strumyczkiem dodajemy żelatynę. Jednocześnie intensywnie mieszamy by nie powstały grudki. Tak przygotowaną galaretkę pozostawiamy do momentu aż zacznie tężeć.

    W tym czasie ricottę mieszamy z cukrem waniliowym i ziarenkami wanilii.
    Z lodówki wyjmujemy masę śmietanę, dodajemy śmietan-fixy i ubijamy. Następnie serek łączymy ze śmietaną.

    Biszkopt kroimy na  2 lub 3 blaty.
    Pierwszy blat umieszczamy na paterze, zapinamy obręczą cukierniczą. Ja blat dodatkowo w pierwszej kolejności posmarowałam cieniutką warstwą dżemu. Wykładamy warstwę kremu i równiutko go rozsmarowujemy na blacie. Teraz wylewamy tężejącą galaretkę. Wkładamy na ok. 30 min. do lodówki by galaretka nieco stwardniała.
    Po tym czasie wyjmujemy tort z lodówki, wykładamy ponownie warstwę kremu i wyrównujemy. Przykrywamy drugim blatem. Ja znów ten blat posmarowałam cieniutką warstwą dżemu, wyłożyłam warstwę kremu i przykryłam trzecim blatem. Na górnym blacie rozsmarowałam cienko krem, starannie wyrównałam i położyłam opłatek. Jeśli się zdecydujecie na ten rodzaj dekoracji to pamiętajcie że  powinien on być położony co najmniej kilka godzin przed podaniem by zdążył zmięknąć.
    Zostawiamy oczywiście odpowiednią ilość kremu na dekorację boków i wierzchu. Całość w obręczy odstawiamy do schłodzenia do lodówki co najmniej na kilka godzin ( a najlepiej na noc) tak by galaretka w środku stężała.
    Po tym czasie zdejmujemy obręcz, dekorujemy boki i kończymy dekorację wierzchu.


    Smacznego ;)







    wtorek, 8 listopada 2011

    Francuski chleb na zakwasie

    Kiedy zobaczyłam ten chleb u Gosi99 wiedziałam że długo z pieczeniem nie będę zwlekać :) Na zdjęciach u Gosi wyglądał tak zachęcająco że nie sposób było się oprzeć. Musiałam go upiec.
    Wyszedł piękny, ogromny bochen. Po upieczeniu i wystudzeniu ważył dokładnie 925 g :)
    W smaku chleb ten jest bardzo delikatny, z cienką chrupiącą skórką. Po prostu pycha, wszystko to co lubię  :)
    I wiecie co? Nie czekajcie dłużej z pieczeniem. Polecam :)

    Bardzo nie lubię i nie umiem robić wieczornych zdjęć, ale to już niestety ta pora że kiedy wychodzę z domu jest ciemno i kiedy wracam też, więc wieczorne zdjęcia zapewne zdominują blog na jakiś czas. Troszkę nad tym ubolewam, ale też i nic nie poradzę. Oby do wiosny ;)





    Zaczyn:
    • 1/4 szklanki zakwasu żytniego 
    • 3/4 szklanki wody
    • 3/4 szklanki mąki pszennej (u mnie typ 750)

    Ciasto właściwe:
    • 2 i 3/4 szklanki mąki pszennej (u mnie typ 550)
    • 1/4 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
    • 1/4 szklanki mąki żytniej (u mnie typ 720)
    • 1 1/2 łyżeczki soli
    • szklanka ciepłej wody + 1 łyżka ( nie dodawałam tej dodatkowej łyżki)
    • cały zaczyn

    Składniki zaczynu mieszamy i odstawiamy pod przykryciem na 6-12 godzin.

    Po tym czasie do zaczynu dodajemy mąkę pszenną, pszenną pełnoziarnistą i żytnią oraz wodę. Mieszamy i odstawiamy na ok. 20 min.
    Następnie dodajemy sól i wyrabiamy ciasto aż będzie gładkie i elastyczne. Podobnie jak Gosia wyrabiałam ok. 10 min. Podczas wyrabiania podsypywałam też delikatnie mąką, bo ciasto dość mocno się kleiło.
    Dobrze wyrobione ciasto powinno lekko się lepić, ale utrzymywać kształt.

    Wyrobione ciasto przełożyć do miski i odstawić do wyrastania na ok. 2 1/2 do 3 1/2 godziny. Po tym czasie formujemy bochenek lub dzielimy ciasto i formujemy dwa mniejsze i odstawiamy do wyrastania w omączonych koszykach lub foremkach keksowych (natłuszczonych i wysypanych otrębami, lub wyłożonych papierem do pieczenia). Przykrywamy i odstawiamy do wyrastania na ok. 1 1/2 godziny. U mnie chyba trwało to ok. 4 godzin. Kwestia aktywności zakwasu (mój ostatnio leniwy się zrobił) i temperatury otoczenia.

    Piekarnik z kamieniem (u mnie blaszka) nagrzewamy do 232 st. C. Do piekarnika w trakcie nagrzewania wkładamy też naczynie żaroodporne z wodą (ok. 1 szklanki).
    Bochenki przekładamy na dobrze rozgrzany kamień (lub blachę wyłożoną papierem do pieczenia), bochenki nacinamy i pieczemy w temp. 232 st.C przez ok.15 min. Następnie obniżamy temperaturę do 204 st. C, wyciągamy blachę w której była woda i pieczemy jeszcze przez 20-25 min ( ja po obniżeniu temperatury piekłam przez 15 min.)

    Studzimy na kratce.


    Smacznego ;)




    niedziela, 6 listopada 2011

    Zielona rolada biszkoptowa z bitą śmietaną

    Dzisiejszy post, to tzw. wykopalisko z archiwum domowego komputera :) bo zdjęcia powstały jeszcze w czasach kiedy nie prowadziłam bloga. Ale powiem Wam że bardzo często wracam do tego przepisu. Rolada wychodzi pyszna.
    Przepis który podam niżej jest inspirowany tym od Pauliny, z tym że ja dopuściłam się pewnych modyfikacji. Moja rolada to w zasadzie taka tzw. chińska podróbka tej od Pauliny, bo w oryginale rolada zawiera herbatę matcha, która u mnie w sklepach nie jest niestety dostępna. Ja użyłam po prostu zielonego barwnika spożywczego w płynie. Wiem, wiem - ani kolor ani smak nie ten, dlatego właśnie piszę o chińskiej podróbce :) Od siebie dodałam też owoce i orzechy do dekoracji, a w środek pasek mojego domowego dżemu jagodowego. Ale jeśli chodzi o dekorację i dodatek do nadzienia to jak to w roladach, pole do popisu jest bardzo duże :)
    Przepis na tyle fajny że bardzo często do niego wracałam i wracam, wykorzystując różne barwniki (była już rolada niebieska i czerwona), ale rolady te robione dla gości znikały w takim tempie że nie zdążyłam już zrobić fotek.
    Przepis podaję już po zmianach, a po oryginał odsyłam do Pauliny. Polecam :)






    Biszkopt:
    • 4 jajka
    • 1 1/3 szklanki mąki
    • 1 łyżeczka proszku do pieczenia (niekoniecznie, bez niego wychodzi tak samo dobrze jeśli białka są dobrze ubite)
    • 1 1/3 szklanki cukru
    • 2 łyżki cukru z wanilią
    • ok. (niecałe) 1/2 szklanki wody, u mnie zielony sok owocowy Vitella (wydawało mi się że wystarczy by zabarwić biszkopt :)))
    • zielony barwnik spożywczy, ja dałam w płynie

    Krem:
    • 600 g śmietany kremówki ( u mnie 36%)
    • 1 1/2 szklanki cukru pudru
    • sok wyciśnięty z 1 cytryny
    • 2 łyżki żelatyny
    • niecałe 1/2 szklanki wrzącej wody
    Kremu wychodzi na tyle dużo że spokojnie starczy do dekoracji. Jeśli nie planujecie dekoracji proponuję zmniejszyć porcję, tak do 400 g śmietany.


    Piekarnik nagrzewamy do 200 st. C.
    W tym czasie przygotowujemy biszkopt: Białka oddzielamy od żółtek, ubijamy je na sztywną pianę. Do piany dodajemy stopniowo cukier i cukier z wanilią , oraz żółtka cały czas ubijając. Następnie dodajemy wodę lub sok i jeszcze chwilę ubijamy. Do masy przesiewamy przez sitko mąkę z proszkiem do pieczenia (proszek nie jest konieczny) i delikatnie łyżką mieszamy by dokładnie się połączyła z masą. Na końcu dodajemy barwnik spożywczy w takiej ilości by uzyskać pożądany kolor i delikatnie mieszamy łyżką tak by kolor w masie był jednolity.
    Ciasto wylewamy na blaszkę ( ja użyłam tej dużej z piekarnika) wyłożoną papierem do pieczenia.
    Biszkopt pieczemy ok. 10-15 min. Warto sprawdzić patyczkiem, jak tylko będzie suchy to ciasto wyjmujemy z piekarnika. Trzeba uważać by za mocno nie upiec ciasta, gdyż potem może pękać przy zawijaniu.


    Po upieczeniu gorący biszkopt przekładamy na ściereczkę wysypaną cukrem pudrem i delikatnie, pomagając sobie cienkim nożykiem w razie potrzeby zdejmujemy papier. Gorący biszkopt rolujemy razem ze ściereczką i pozostawiamy w ten sposób do zupełnego ostygnięcia.

    Żelatynę rozpuszczamy we wrzącej wodzie i pozostawiamy do całkowitego ostygnięcia.

    Śmietanę ubijamy z cukrem na sztywno. Dodajemy powoli sok z cytryny, cały czas przy tym miksując, a następnie całkowicie wystudzoną żelatynę. Żelatynę również dodajemy powoli, cienkim strumyczkiem, cały czas miksując.

    Wystudzoną roladę rozwijamy. Rozprowadzamy na biszkopcie bitą śmietanę. Na końcu który zostaje na zewnątrz kładziemy nieco mniej kremu by nie wypłynął nam przy zwijaniu. Na brzegu od którego zaczynamy zawijanie, a który potem znajduje się wewnątrz, wyłożyłam pasek dżemu jagodowego.
    Zawijamy roladę, układamy ją tak by łączenie znajdowało się od spodu.

    Resztą kremu i owocami lub innymi dodatkami dekorujemy roladę.

    Roladę odstawiamy do schłodzenia w lodówce na kilka godzin, a najlepiej na całą noc.

    Smacznego :)





    wtorek, 1 listopada 2011

    Szarlotka migdałowa

    Jeśli macie ochotę na ciasto pachnące jesienią, taką złoto - czerwoną, z dużą ilością jabłek czerwieniących się w prawdopodobnie ostatnich w tym roku promyków ciepłego słońca, to polecam szarlotkę. Najbardziej jesienne z ciast.
    Ta którą piekłam dzisiaj to prawie klasyczna szarlotka. Prawie, bo ma w sobie coś wyjątkowego. Zresztą sami się przekonajcie :) Za przepis dziękuję Majance, u której go znalazłam, oraz Anytsujx na której blogu ma on swoje źródło.

    A jeśli chodzi o tą piękną i ciepłą jesień, to nie mam nic przeciwko by trwała do Świąt Bożego Narodzenia :) A Wy?



    Ciasto:
    •  1 kostka masła lub margaryny (250 g)
    • 4 szklanki mąki pszennej
    • 1/2 szklanki cukru pudru
    • 16 g cukru waniliowego
    • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
    • 5 żółtek
    • 3 łyżki gęstej kwaśnej śmietany

    Masa jabłkowa:
    • ok. 1 1/2 kg kwaśnych jabłek
    • 1/4 szklanki cukru ( ja dałam 1/2 szklanki, ale można oczywiście dać mniej lub więcej w zależności jak lubicie)
    • 2 łyżeczki cynamonu
    • 1/4 szklanki zimnej wody
    • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
    • sok wyciśnięty z 1 cytryny

    Ponadto:
    • 3 garście migdałów zmielonych na mączkę
    • 2 łyżki bułki tartej
    • ewentualnie cukier puder do posypania

    Jabłka myjemy, obieramy, kroimy na czwórki i usuwamy gniazda nasienne. Następnie kroimy na grube plastry, zasypujemy cukrem i cynamonem i podlewamy wodą. Delikatnie mieszamy i zostawiamy na wolnym ogniu by całość dobrze zmiękła na ok 10 min. U mnie trwało to trochę dłużej i w międzyczasie delikatnie podlałam wodą by jabłka się nie przypaliły. No ale czas to już kwestia Waszych palników.
    Pod koniec gotowania wyciskamy sok z cytryny, mieszamy go z mąką ziemniaczaną i dodajemy do masy jabłkowej. Mieszamy i pozostawiamy na wolnym ogniu jeszcze przez ok. 1 1/2 minuty.
    Masę pozostawiamy do lekkiego ostygnięcia.


    Zabieramy się za ciasto. Składniki na ciasto siekamy nożem, następnie zagniatamy. Ciasto dzielimy na dwie równe części zawijamy w folię aluminiową i chowamy do lodówki na min. 40 minut, lepiej ok 1,5 godziny.

    Po tym czasie blaszkę (u mnie 25x35 cm) wykładamy papierem do pieczenia. Piekarnik nagrzewamy do 190 st. C.
    Jedną z części ciasta wyjmujemy z lodówki, rwiemy na małe kawałki i rozkładamy równomiernie na blaszce, następnie tak wyrównujemy dłonią by całość równomiernie pokryła dno foremki.
    Ciasto podpiekamy przez 10-15 min., następnie wyciągamy z piekarnika, czekamy aż odparuje, posypujemy podpieczony spód bułką tartą.
    Teraz wykładamy masę jabłkową, wyrównujemy.

    Z lodówki wyciągamy drugą część ciasta, którą to znowu dzielimy na dwie części. Jedną z nich zcieramy na tarce o grubych oczkach na masę jabłkową. Drugą zagniatamy z mączką migdałową i również zcieramy na tarce bezpośrednio na poprzednią warstwę.


    Całość pieczemy w temp. 190 st. C przez ok. 45 min. Ja po ok. 30 minutach przykryłam wierzch ciasta folią aluminiową, gdyż troszkę za bardzo zaczęła się spiekać. To oczywiście zależy już od piekarnika, bo każdy jest inny.

    Smacznego ;)








    LinkWithin

    Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...